GKS Katowice, 1. liga, GieKSa

„GieKSa” znowu w newralgicznym punkcie. A było już tak pięknie…

GKS Katowice do meczu z Odrą był najlepszym zespołem w Fortuna 1 Lidze na wiosnę. Podopieczni Rafała Góraka wygrali sześć spotkań z rzędu i włączyli się do walki o bezpośredni awans. Porażka z Odrą przypomniała jednak o starych problemach i znowu zwróciła oczy kibiców w kierunku jesiennych zmagań. Wówczas taki zimny prysznic, spowodowany podobnie jak teraz urazami i kartkami, zakończył się serią ośmiu meczów bez zwycięstwa. W niedzielę „GieKSa” zmierzy się na wyjeździe z Termaliką, która obok Zagłębia Sosnowiec jest najgorszą drużyną drugiej części sezonu na zapleczu ekstraklasy.

Wróćmy jeszcze na moment do września ubiegłego roku, co by trochę nakreślić sytuację, bo w końcu jedna porażka z Odrą nie jest wielką tragedią, nie o to chodzi. GKS Katowice po dobrym starcie, ze wsparciem blisko trzech tysięcy kibiców, przyjeżdża do Bielska-Białej na mecz z Podbeskidziem. Trener Górak decyduje się na pewną rotację – w miejsce Sebastiana Bergiera posyła do pierwszego składu Jakuba Araka – nie okazuje się ona trafna, gdyż gra jego podopiecznych zwyczajnie się nie klei i dopiero w końcówce doprowadzają oni do remisu. Potem wszystko się sypie: kontuzje, kartki, niezrozumiałe zmiany… a punkty uciekają w zawrotnym tempie. W ten sposób „GieKSa” kończy rundę poza czołową szóstką. Kibice żądają głowy Góraka. Prezes decyduje się jednak zostawić 51-letniego szkoleniowca na stanowisku do końca kontraktu.

Zimowa przerwa zmieniła wszystko, choć mało który z kibiców katowickiego klubu w to tak naprawdę wierzył. Nie ma się jednak co rozwodzić nad przeszłością. GKS znalazł się w środku rywalizacji o awans i poniekąd zmazał plamę feralnej jesieni. I jeszcze tydzień temu brakowałoby nam pozytywnych przymiotników, aby opisać to, co w lidze wyczynia zespół z Górnego Śląska. Mecz z Odrą przy Bukowej ostudził jednak nasz optymizm i pokazał, że katowiczanie znowu znaleźli się w newralgicznym punkcie. Starcie z Termaliką gatunkowo będzie bardzo podobne do tych jesiennych z Podbeskidziem i Zagłębiem, które zapoczątkowały kryzys. Rywal z dolnych rejonów tabeli, w kiepskiej formie – „GieKSa” w roli faworyta, ale i z licznymi absencjami. W niedzielę za kartki pauzować będą Marten Kuusk oraz Szymon Marzec. Pod znakiem zapytania stoją także występy Aleksandra Komora i Christiana Alemana.

Rafał Górak znowu będzie musiał kombinować, co jesienią, ale i z Odrą, skończyło się zwyczajnie źle. Linia obrony, złożona z kapitana Arkadiusza Jędrycha, Oskara Repki i Bartosza Jaroszka, nie funkcjonowała dobrze. Nawet ten pierwszy nie ustrzegł się błędów, choć od początku rundy był filarem GKS-u. Repka zdecydowanie lepiej czuje się w środku pola, a Jaroszek… na ławce, oczywiście mówiąc z przymrużeniem oka. Trudno jest jednak nie zauważyć, że 30-latek często nie dojeżdża. Przesunięcie wspomnianego już kilkukrotnie Repki do defensywnej trójki stworzyło zaś pewną wyrwę w środku pola, której absolutnie nie był w stanie załatać Shun Shibata. Znamiennym jest, że Japończyk łatwiej odnajduje się w akcjach ofensywnych, mimo że do klubu przychodził jako defensywy pomocnik. Choć oczywiście nie jest to taka typowa „szóstka”.

Uwagę zwraca także bardzo krótka ławka „GieKSy”. Gdy z kadry wypadło trzech zawodników, na próżno szukać jakościowych zmienników – takich, którzy pomogliby gonić niekorzystny wynik. Tak naprawdę tylko w bramce trener Górak ma aktualnie pełen komfort (Kudła, Pęksa, Szczuka). Na pozostałych pozycjach nietrudno zauważyć braki. Przegrany mecz z Odrą na ławce rozpoczęli: Grzegorz Janiszewski, Mateusz Mak, Jakub Arak oraz młodzieżowcy (debiut 16-letniego Kacpra Ćwielonga). Absolutnie nie przekonuje nas taka obsada, zdecydowanie nie jest na awans. Jeśli nie uda się uniknąć kolejnych urazów i wykluczeń, o ekstraklasę będzie piekielnie trudno. Bo dotychczas największym atutem GKS-u była siła tzw. pierwszego garnituru.

Zaczęliśmy nasz wywód z myślą: a było już tak pięknie. I nadal może być. Ta jedna porażka nic nie zmieni, jeśli trener wraz z zespołem odpowiednio zareagują. Tego zabrakło jesienią – był chaos. Statystyki nadal dają ekipie z Katowic szanse na awans, nawet ten bezpośredni. Ale oczywiście planem minimum pozostają baraże. Ważne jest jednak, by przystąpić do nich z jak najlepszej pozycji, wówczas decydujące mecze rozegrane zostaną przy Bukowej, która wypełni się sympatykami do ostatniego miejsca. Kibice GKS-u pokazali już, że potrafią się zmobilizować, na hit z Lechią bilety rozeszły się błyskawicznie, a frekwencja na Stadionie Miejskim w Katowicach jest najwyższą od czternastu lat. Moda na „GieKSę” zaczęła wracać. Ale wiele wskazuje na to, że mecz z Termaliką będzie miał kluczowe znaczenie w kwestii tego, czy tendencja się nie odwróci. W trakcie jesiennego kryzysu na trybuny potrafiło przychodzić zaledwie dwa tysiące fanów.

Najbliższe kolejki będą kluczowe. Zostańmy jeszcze na moment przy liczbach. Katowiczanie punktują aktualnie na lepszym poziomie, niż w ostatnich sezonach, gdy walczyli o awans do ekstraklasy.

2023/24: 1.66 pkt na mecz (45), 13 zwycięstw, bilans bramkowy 47:28
2017/18: 1.59 pkt na mecz (54), 16 zwycięstw, bilans bramkowy 44:34
2016/17: 1.59 pkt na mecz (54), bilans bramkowy 47:32
2015/16: 1.53 pkt na mecz (52), bilans bramkowy 42:36

Jak zakończy się ta historia – będziemy mogli rozstrzygnąć na przełomie maja i czerwca. Niewątpliwie ważą się teraz losy Rafała Góraka na ławce trenerskiej GKS-u. Kolejnej szansy na wyciągnięcie zespołu z potencjalnego kryzysu może już bowiem nie dostać. A spod topora uciekał już dwukrotnie. Pierwszy raz zachował posadę wygrywając derby z Ruchem, drugi wysoko pokonując Chrobrego Głogów, tuż przed zimową przerwą.

Trzy punkty w Niecieczy to jednak konieczność!