GKS Tychy zakończył 2023 rok na drugim miejscu w tabeli Fortuna 1. Ligi i mocno rozbudził oczekiwania swoich kibiców przed wiosną. Niestety dla tyskich fanów początek roku nie należy już do tak udanych i patrząc na obecną sytuację w lidze GKS-owi pozostało raczej skupić się na walce o Ekstraklasę poprzez baraże.
We wtorek podopieczni trenera Dariusza Banasika odnieśli pierwsze, historyczne zwycięstwo pod Klimczokiem. GKS w Bielsku-Białej tym razem zagrał czwórką w defensywie i przyniosło to zamierzony efekt. Drużyna zagrała na zero z tyłu i dobrze prezentowała się w obronie. Roszada z ustawieniem pomogła w zamykaniu wolnych przestrzeni, które tak dobrze wykorzystywał we wcześniejszym spotkaniu rywal z Rzeszowa. Nieźle funkcjonował także pressing i zaznaczyła się przewaga Jakuba Bierońskiego oraz Mateusza Żytka w środku pola. Trójkolorowi gole zawdzięczają dobrze wykonywanym stałym fragmentom gry. Od początku widać było także zaangażowanie i determinację u tyskich piłkarzy, a tego trochę zabrakło w starciu z Resovią. Tyszanie cały czas liczą się w walce o baraże, ale potrzebują powtarzalności i serii bez porażki, co niewątpliwie wzmocni ich mentalnie i poprawi nastroje w szatni.
Jesiennie zaskoczenie
GKS przezimował na drugim miejscu w ligowej tabeli po dobrej rundzie jesiennej, mając taką samą liczbę punktów, co liderująca Arka i zdobywając 22. punkty w domowych meczach przy Edukacji. W 2023 roku drużyna była chwalona za swoją postawę, ale widać było także potrzebę wzmocnień w kadrze, zwłaszcza na pozycji numer dziesięć oraz zwiększenia rywalizacji w ataku. Do klubu przyszedł Julius Ertlthaler, który miał poprawić współpracę drugiej linii z napastnikami przy konstruowaniu akcji ofensywnych. Pozostałe wzmocnienia pierwszej drużyny to młodzi Teo Kurtaran, Maksymilian Stangret oraz obiecujący pomocnik z drużyny rezerw, Miłosz Krzak.
Początku roku, w wykonaniu podopiecznych Dariusza Banasika, nie można zaliczyć do udanych. W pierwszych trzech spotkaniach zdobyli wprawdzie 6. punktów, ale potem zanotowali serię pięciu meczów bez zwycięstwa. Warto dodać, że nic nie wskazywało na takie wyniki po zwycięstwie z krakowską Wisłą i niezłej grze. Gdzie należy upatrywać tych problemów? Z pewnością w kontuzjach. Z powodów urazów z gry wykluczeni byli podstawowi wahadłowi, Krzysztof Machowski oraz Marcel Błachewicz. Obsada tej pozycji jest niezwykle istotna w systemie proponowanym przez sztab szkoleniowy tyskiego zespołu. W rundzie jesiennej GKS bazował często na ofensywnej grze w bocznych sektorach boiska i dośrodkowaniach w pole karne rywali. Druga kwestia to podejście mentalne zawodników. Sam trener Dariusz Banasik na jednej z pomeczowych konferencji zwracał uwagę na to, że jego drużyna jeszcze nic nie wygrała, w domyśle… piłkarze nie powinni osiadać na laurach. Tyski klub chce budować swoją kadrę w oparciu o młodych, perspektywicznych zawodników. Pierwszym sygnałem pokazującym, że nie można zapominać o doświadczeniu było jesienne, pucharowe starcie z warszawską Legią. Wspomniana seria bez zwycięstwa poniekąd jest także dowodem na to, że piłkarze GKS-u powinni wciąż pracować nad sferą mentalną. Muszą nauczyć się radzenia sobie z presją i rozbudzonymi dobrą postawą w rundzie jesiennej oczekiwaniami kibiców.
Rywale wyciągają wnioski
Wróćmy jednak na chwilę do tego, co podopieczni trenera Dariusza Banasika pokazywali na murawie. A prezentowali się na niej przede wszystkim nierówno. Przeplatali niezłe połówki kiepskimi. Brak stabilizacji powodował, że często zmuszeni byli do gonienia wyniku. Tak było chociażby w meczu z Motorem, w którym odnieśli szczęśliwy remis, biorąc pod uwagę mocną końcówkę w wykonaniu gospodarzy. Zawodzi przede wszystkim sprowadzony zimą austriacki pomocnik. Po dobrym wejściu do zespołu i naprawdę świetnym występie w Krakowie przeciwko Wiśle, po którym pojawiały się głosy, iż może okazać się brakującym ogniwem w fazach przejściowych i budowaniu akcji ofensywnych, nowy nabytek GKS-u w trakcie kolejnych spotkań zaczął systematycznie „znikać” na murawie. Już w meczu z Arką był podwajany w kryciu przez piłkarzy trenera Łobodzińskiego, którzy zostawiali mu niewiele wolnej przestrzeni. Podobnie było w starciu z Miedzią. Ciężko stwierdzić jednoznacznie, czy wpływ na jego postawę i spadek formy ma aklimatyzacja, czy może przytłacza go fizyczność pierwszoligowej piłki. Pod Klimczokiem wszedł na murawę w drugiej połowie i choć starał się być aktywny to niewiele z tego wynikało, a jeden jego błąd sprokurował groźną kontrę Górali. Trener Dariusz Banasik z pewnością będzie szukał sposobu na odblokowanie potencjału Juliusa. GKS musi zacząć stwarzać większe zagrożenie pod bramką rywali z gry i przede wszystkim dołożyć do tego skuteczną finalizację akcji.
Jesienią o swoich strzeleckich możliwościach przypomniał Daniel Rumin. Teraz dochodzi do korzystnych sytuacji w polu karnym przeciwników, ale podobnie jak kolegom z boiska brakuje mu skuteczności. GKS od dawna miał problemy z napastnikami. Warto przypomnieć, że w poprzednich dwóch sezonach najlepszymi, ligowymi strzelcami w drużynie byli obrońca Krzysztof Wołkowicz (sezon 22/23, 5 goli) i pomocnik Mateusz Czyżycki (sezon 22/23, 9 goli). W tym sezonie dostrzegamy poprawę w liczbie goli zdobywanych przez piłkarzy linii ataku. Wewnętrznej klasyfikacji ligowych strzelców przewodzi Daniel Rumin (7 goli), a drugi jest Bartosz Śpiączka (6 goli). Potrzebują oni jednak większego wsparcia z linii pomocy, szybszego rozgrywania piłki w obrębie pola karnego i stwarzania wolnych przestrzeni. Rywale są już przygotowani na „wrzutki” piłki z bocznych sektorów boiska i coraz ciężej ich tym zaskoczyć.
„Pokaż mi swoją ławkę rezerwowych…”
Pisaliśmy o zimowych wzmocnieniach. Warto przyjrzeć się trochę bliżej ławce rezerwowych. Trudno wskazać na niej obecnie zawodnika, który potrafiłby dać wyraźny impuls i odwrócić losy meczu. Takim piłkarzem na początku sezonu był Wiktor Niewiarowski, który teraz leczy kontuzję. Sprowadzony zimą Maksymilian Stangret walczy o swoje minuty na boisku i jest inwestycją na przyszłość, natomiast nieźle wyszkolony technicznie Teo Kurtaran musi popracować nad wypełnianiem zadań taktycznych. Dariusz Banasik szuka sposobów na poprawę boiskowej dyspozycji prowadzonej przez siebie drużyny. Pozytywnym impulsem w ostatnim meczu okazała się zmiana ustawienia, a swoją dobrą grą za zaufanie zaczyna się odpłacać Patryk Mikita, na którego szkoleniowiec GKS-u zaczął stawiać od pierwszej minuty. Swoją szansę pod Klimczokiem wykorzystał wychowanek Podbeskidzia, Jakub Bieroński.
Jesienią GKS imponował postawą w meczach przed własną publicznością. W dziewięciu potyczkach z ligowymi rywalami przy Edukacji przegrał tylko raz, aż siedem spotkań kończąc zwycięstwem. W tym roku na pięć rozegranych spotkań domowych zawodnicy Trójkolorowych wygrali tylko raz, a cztery ostatnie przegrali. To kolejny raz pokazuje, że w drużynie jest problem w sferze mentalnej. Pamiętamy także, jak jesienią Tyszanie nie potrafili wykorzystać nadarzających się okazji do „wskoczenia” na fotel lidera. Najbliższą okazją do przełamania niekorzystnej serii domowych porażek będzie starcie z Zagłębiem. Sosnowiczanie po porażce ze Stalą są pierwszym spadkowiczem. Obserwując jednak ich grę w ostatnich tygodniach należy spodziewać się, iż postawią gospodarzom poprzeczkę wyżej od Podbeskidzia.
GKS potrzebuje serii zwycięstw, która poprawi morale w drużynie, pozwoli piłkarzom na spokojniejsze podejście do kolejnych meczów i przywróci wiarę we własne umiejętności. A czy stać ich na skuteczną walkę w barażach? Oczywiście najpierw muszą do nich awansować, ale nie zapominajmy, że GKS cały czas znajduje się w ligowej czołówce. Trójkolorowi wszystko mają zatem w swoich nogach i… głowach. Duża w tym także rola sztabu szkoleniowego i trenera Dariusza Banasika, z którym kontrakt został już przedłużony. Niektórzy uważają, że zbyt wcześnie. Z drugiej strony ma on komfort pracy, może spokojnie budować zespół po swojemu w dłuższej perspektywie czasu, a teraz udowodnić, że potrafi wyciągnąć go także z chwilowego dołka.