W Chorzowie mocno rozjechała się rzeczywistość z oczekiwaniami. Ruch ostatni w tabeli

Wszyscy przy Cichej zdawali sobie sprawę, że będzie trudno. Że ekstraklasa to już najwyższe progi, a elita wielu błędów po prostu nie wybacza. Chyba jednak nikt nie przypuszczał, że Niebiescy po 28. kolejkach będą zamykać ligową tabelę i myślami będą właściwie już przy pierwszoligowych zmaganiach w kolejnym sezonie.

Ruch w ostatnich latach żył trochę jak w bajce – rok po roku awans, niesamowicie pozytywny klimat wokół klubu, na który największy wpływ miały wyniki oraz wiarygodność w samych działaniach. Gdy pojawiały się jakieś delikatne niedociągnięcia, były skutecznie tuszowane przez zwycięstwa piłkarzy. Ruch żył jak w bajce, ale sam sobie to wszystko wypracował. Kolejne wygrane i awanse, zaufanie kibiców, pozytywny PR. Cały ten proces odbudowy od trzeciej ligi z dalszej perspektywy mógł wydawać się spacerkiem, chociaż kosztował wiele potu.

Niebiescy podskakiwali coraz wyżej, ale wszyscy mieli świadomość, że w pewnym momencie walną w sufit własnych możliwości. I to właśnie stało się w ekstraklasie. Bardzo słaba runda jesienna, błędy popełnione przed sezonem. Czy wszystko podziało się za szybko? Można tak to nazwać, czasu na naukę w bezpiecznych warunkach po prostu nie było. To co udawało się w pierwszej lidze, także momentami fartownie, nie powtórzyło się już w ekstraklasie. Niemal każdy błąd jesienią kosztował punkty. Zimą chorzowianie dali sobie szansę, chociaż wielu już wtedy skazywało klub na degradację. Ciekawsze transfery, zmiany na ławce trenerskiej – to wszystko miało zaowocować lepszą rundą wiosenną. Liczby jednak tego nie pokazują.

Mocno rozjechała się rzeczywistość z nadziejami przedsezonowymi. Ruch w 28. meczach zanotował tylko dwa zwycięstwa. Trudno znaleźć tak słabego beniaminka w ostatnich sezonach ekstraklasy. Trudno znaleźć również jednoznaczną przyczynę takiego stanu rzeczy. Można oczywiście mówić, że obecną drużynę stać na więcej, gdyby tylko mogła grać bez presji, gdyby tylko miała czystą kartę. A jeszcze przecież dochodzi stadion, który nie jest de facto obiektem Ruchu. Ale czy na pewno rywale z dołu tabeli nie mają podobnych kłopotów?

Nadzieje z powrotem Ruchu do ekstraklasy były ogromne. Nie tylko w Chorzowie, ale chyba w całej piłkarskiej Polsce. Beniaminek pokazał, że może do tej ligi wiele wnieść – pod względem marketingowym, wizerunkowym i kibicowskim. Właściwie tylko w tym najważniejszym aspekcie – piłkarskim przeszedł przez te rozgrywki kompletnie niezauważony. Przynajmniej do tej pory.

I chociaż z tyłu głowy cały czas kiełkuje myśl, że ostatnie miejsce w tabeli wcale nie odzwierciedla możliwości chorzowian, to matematyka nie daje wielkiego pola do manewru i dyskusji. Stal Mielec by zanotować dwa pierwsze zwycięstwa potrzebowała sześciu meczów. Ruch prawie cały sezon. W taki właśnie sposób przegrywa się ekstraklasę.

Bieżący wynik piłkarzy Ruchu jest tym większym rozczarowaniem, gdy spojrzymy na całą otoczkę i reakcje kibiców. To jeden z większych kontrastów w tym sezonie ekstraklasy. Nikt od piłkarzy nie wymaga cudów, nie przeprowadza rozmów wychowawczych. W Chorzowie wiara jest cały czas, chociaż teraz pewnie już oparta wyłącznie na przesłankach kibicowskich. Przy Cichej od początku odbudowy klubu wszystkim działaniom towarzyszyło spore zaufanie i zrozumienie ze strony fanów. Podobnie jest i teraz. Zdecydowanie łatwiej jednak wykazać cierpliwość, gdy się jest na drugim miejscu w tabeli i wykonuje kolejny krok do przodu, aniżeli w momencie, gdy drużyna przegrywa 0:5 i właściwie przyszłość tej ekipy stoi pod sporym znakiem zapytania.

I to jest dzisiaj najważniejsze pytanie. Czy ta czasochłonna budowa klubu będzie trwała dalej, czy nawet na moment nie zostanie zachwiana. Bo obecny etap to z pewnością, w trakcie kilkuletniej odbudowy Ruchu, będzie największe wyzwanie. Już dzisiaj wiadomo, że przyszły sezon w I lidze raczej nie będzie należał do najciekawszych pod względem atrakcyjności. Jeden lub dwóch derbowych przeciwników, może Wisła Kraków, być może do tego dojdzie Polonia Bytom – i to właściwie wszystko, jeżeli chodzi o przeciwników.

Spoglądanie na rywali dzisiaj jednak nie ma zbyt wielkiego sensu. Wystarczy, że Ruch ponownie będzie atrakcyjny dla wszystkich swoich kibiców, nie tylko tych, którzy przychodzą na mecze bez względu na okoliczności. Ruch ma wiele kart w ręku (współpraca z miastem, coraz większe doświadczenie kadry zarządzającej, obycie na Stadionie Śląskim), które z czasem powinien coraz mocniej wykorzystywać. Ruch po prostu musi się odnaleźć ponownie w swojej bajce.